poniedziałek, 12 września 2011

Ciąg dalszy małych ciekawostek :)


 
Tak nawiązując do mokrych włosów..........
Ciekawostka nr 3 – szampon, gdzie ten szampon….
Kupowanie szamponu w bańkach (bo butelkami to tego nazwać nie mogę) po 1,5 litra już mnie tak nie szokuje, jak na początku. Widać szybko przywykłam ;) Ale ciekawie było przez 30 minut szukać w normalnym rozmiarze szamponu, czyli 250 ml. Na te duże butle nawet nie spojrzałam, bo do głowy by mi nie przyszło że w takim czymś może być coś, czego szukam. A jednak :) Choć to ciekawe ze jedne rzeczy są tu niesamowicie duże – wspomniany szampon, inne zaś w rozmiarze mini – np. zmywacz do paznokci. Na większe zakupy zdecydowanie musiałabym się wybrać samochodem, nie byłabym wstanie unieść torby z zakupami. Dlatego też co jakiś czas kupuję to czego mi trzeba. Co do kupowania jeszcze, co prawda nie szamponu ale wielu różnych innych rzeczy, to strasznie mi się to podoba bo ciągle dostaje się coś za darmo. Kupujesz 2 wody, 3 masz za darmo, 2 jogurty proszę bardzo – 3 za darmo. Kupujesz zmywacz do paznokci, waciki masz za darmo, kupujesz ciastko dostajesz pepsi za darmo. Wspaniały pomysł na przyciągnięcie klienta, bardzo mi się to podoba :) widać gospodarka prężnie się rozwija, skoro na takie metody mogą sobie pozwolić różnego rodzaju sklepy. Ciekawa jestem strasznie co jeszcze fajnego dostanę w sklepie, w zamian że coś kupiłam :) Choć muszę tu nadmienić, że kupienie jakiegokolwiek antyperspirantu nie należy do tanich zakupów. Wnioskuję, że widziane to jest tutaj jako fanaberia. Choć stanowczo zaprzeczam powszechnie szerzonej plotce, że Azjaci się nie pocą. Wręcz przeciwnie. Ich organizm działa tak samo jak nasz i przy takich upałach jak były ostatnio „płyną” wszyscy bez wyjątku, co jedynie ciekawe nie wydzielają zapachu. Nie ma tego okropnego odoru jaki często można spotkać w środkach transportu w Warszawie. Tydzień nie myty, albo przewietrzona koszulka na balkonie i wszystko jest ok.  Mimo wszystko nie są tu rozpowszechnione tego rodzaju kosmetyki. Kąpiel jest tu najlepszą metodą, choć nie zawsze jest możliwa z przyczyn technicznych.



Ciekawostka nr 4 – METRO i transport publiczny



Ach, cóż to za widok…… 9 linii metra, choć jak się dowiedziałam niedawno powstawały z przygodami. Zdarzało się zapaść paru stacjom, ale to efekt szybkiego budowania i nie zawsze solidnego. Tak przynajmniej wspominał o tym ostatnio mój wykładowca. Ale pomijając to - metro jest super, nie wspomnę że wygodne, przestronne, fantastycznie opisane. 



Oplata całe miasto, wzdłuż i w szerz. Można spokojnie dojechać sobie w każdy zakątek miasta. Mapa metra jest tak precyzyjna, że spokojnie można sobie z nią podróżować, choć i to nie jest konieczne, bo co najmniej w 5 miejscach na stacji, również można znaleźć dokładne rozpiski, co i jak i gdzie jedzie.



Dzięki tak rozbudowanej sieci, w mieście jeżdżą małe autobusiki, choć kursują dość często. Ale wiadomo korki są wszędzie, Seulu też nie omijają, wobec powyższego droga czasami jest nieco dłuższa. Za co zaciekawił mnie sposób zapłaty za podróżowanie. Nie ma tutaj czegoś takiego jak bilety, miesięczne, kwartalne czy jak kto woli 30-sto i 90-cio dniowe. Zakupuje się kartę T - Money (może to być zwykła karta, ale co ciekawe mała przywieszka do telefonu w dowolnym zakupionym kształcie, można też po prostu płacić kartą płatniczą, np. Hana Bank, następnie się ją ładuje w automacie, który oczywiście też posiada opcję języka uniwersalnego, czyli angielskiego i przechodzi się „odpikując” przez bramkę. W ten sposób automat nalicza stawkę za przejazd, należy tylko pamiętać żeby przy wysiadaniu, bądź wychodzeniu z metra też „odpiknąć” kartę, bo inaczej system zje nam całe środki na karcie. Jeszcze nie zdecydowałam czy jest to wygodniejszy sposób niż u nas kupowania biletów i kasowania. O ile w metrze jest podobnie, o tyle w autobusie ta metoda u nas by się nie sprawdziła. Już mówię czemu. Przy wsiadaniu do autobusu klika się kartą w specjalny czujnik przy kierowcy, wsiada się tylko i wyłącznie pierwszymi drzwiami, wysiada tylko i wyłącznie drugimi. Czyli jak widać, przy naszym systemie publicznych środków transportu jest to rozwiązanie niemożliwe do przeprowadzenia. 



Ciekawostka nr 5 – szacunek i przyjazność



Choć Azjaci uchodzą za naród bardzo zamknięty i niedostępny, to ja tej opinii nie podzielam. Jeżeli chodzi o pomoc obcokrajowcom, uważam że są niezastąpieni. Wszystko pokażą, wytłumaczą – jak nie znają słowa po angielsku to albo kogoś znajdą kto umie, albo body language, oczywiście zdarza się że nie są w stanie pomóc ale wtedy o mało nie zapadną się pod ziemię przy przepraszaniu że nie mogą pomóc. W Koreańskim społeczeństwie jest 6 bądź więcej poziomów szacunku względem odpowiednich osób. Oczywiście największym szacunkiem darzy się tu ludzi starszych, ale także ludzi z pozycją, czyli na odpowiednich „stołkach” jak to się ładnie mówi. 



Nie wiem czy ich szacunek i bycie miłym wynika z wpajania od małego pewnych zasad czy po prostu ta nacja tak ma, staram się nad tym nie myśleć, bardzo mi się to podoba. Jak na razie jestem wszędzie miło witania. Wchodząc do kawiarni czy restauracji z każdej strony słychać : „annyeongaseyo” – dzień dobry. Wręcz krzyczą na całe pomieszczenie, bardzo to miłe, u nas raczej nie spotykane. Cieszą się, że właśnie do nich się przyszło. Nie stroją fochów, że muszą kogoś obsługiwać, w dodatku obcokrajowców którzy nie potrafią słowa w ich języku. Choć widać uśmiech na twarzy, kiedy dziękuję im po Koreańsku bądź przywitam się w tym języku. Cieszą się, że obcokrajowiec umie wymówić ich słowa :) kilka razy zdarzyło się że musiałam prezentować nabyte słownictwa, zawsze zbudza to ogromne zaciekawienie i podziw. Choć jedna rzecz mnie wciąż dziwi, przy tym całym szacunku, przyjazności, poszanowaniu praw…………. rozpychają się wszyscy łokciami jak tylko mogą. Osoby starsze, to już w ogóle nie mają żadnych skrupułów, idą jak czołg. Nie patrzą po czym depczą i kogo zdzielają łokciem………. hmmmm to w sumie chyba oba nasze kraje mają wspólne ;)




2 komentarze:

  1. Wciąż piszesz że Azjaci to to, czy tamto.
    Czy oby na pewno wszystko to odnosi się do wszystkich Azjatów ? Korea to nie cała Azja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam do czynienia nie tylko z Koreańczykami, choć przyznaję że z nimi najwięcej. To tylko moje subiektywne spostrzeżenia, każdy może mieć inne :)

      Pozdrawiam

      Usuń