czwartek, 16 sierpnia 2012

Wyjazd



Nadszedł czas pożegnania....a po drugiej stronie świata czas przywitań.

Coś się kończy, coś się zaczyna - jak mówi stare powiedzenie. Nic nie może trwać wiecznie, a koniec jednej przygody oznacza początek kolejnej. Na co z niecierpliwością czekam.

Chciałabym podziekować wszystkim czytającym i komentujacym. Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam Koreę, jej tradycje, zwyczaje, miejsca, ludzi itd.

Wspaniały kraj, jeżeli kiedykolwiek będziecie mieli okazję się wybrać, nie wahajcie się. Myślę, że to jedno z ciekawszych miejsc w tej części globu.

Ponieważ czas mojego pobytu dobiegł końca, żegnam się z blogiem i wpisami na nim, z Koreą i koreańskimi przyjaciółmi choć nie tylko.

Jeżeli ktoś będzie czuł potrzebę zapytania o cokolwiek, zawsze można napisać na maila, na pewno odpowiem :)

안녕히 계세요 대한민국 !
Witaj Polsko !

niedziela, 5 sierpnia 2012

Jongmyo Shrine & Unhyeongung



Ostatnio dużo się dzieje......powrót już blisko więc w ostatnim rzucie jedne z ostatnich zapewne spojrzeń na miasto, które na rok stało się moim domem oraz ugościło mnie jak tylko mogło najlepiej.



Ostatnie odwiedziny w miejscach w których już byłam, ale wyjątkowo je lubię. Ale także jeszcze na koniec kilka nowych zakątków.



Mały park w centrum Seoulu, gdzie wiekowi panowie rozmyślają o życiu (to tylko moja spekulacja) oraz grają w strategiczną grę GO. Bardzo popularna. Przy tym piją, jedzą, wymieniają się pomysłami i myślami. Co ciekawe nie ma tak ani jednej kobiety ;) dziwnie było przechodzić przez ten park, nie dość że obcokrajowa jestem to jeszcze płci żeńskiej.....


Za to potem odwiedziny w miejscu gdzie pochowani są władcy Korei, cesarzowie i ich szanowne małżonki. Miejsce bardzo spokojne i piękne w swej prostocie. Idealne na wieczny spoczynek.









Wiele detali zwróciło moją uwagę. Wykończenia dachów, gargulce, drobne ozdoby które w kulturze azjatyckiej nie są kwestią przypadku. Wszystko ma swoje miejsce i znaczenie. Nie ma tu przypadku.











W środku za to pełen przepych. Cesarz i cesarzowa nawet po śmierci muszą być godnie przyjęci. Wiele rytuałów odbywa się w tym czasie. Jedne dla duszy inne dla ciała.






Wokoło zostały stworzone specjalne ścieżki do poruszania się po tym miejscu wiecznego spoczynku.









Są też ścieżki przeznaczone dla duchów, gdzie śmiertelnikom nie wolno chodzić. Tak, tak oczywiście dobrze się domyślacie że oczywiście się po tej ścieżce przeszłam. Ale nie chcący, to moje usprawiedliwienie, dopiero później przeczytałam tabliczkę ;)





Po tej duchowej wędrówce, zawitałyśmy do miejsca gdzie już byłam. Ale ponieważ bardzo lubię ten mały pałacyk, na tyłach największego jaki jest w Seoulu to bardzo chętnie tam przejdę się nawet jeszcze trzeci raz ;)




Tym razem starałam się robić zdjęcia innym rzeczom niż ostatnio. Więc parę rzutów tylko na całokształt.....













.....i parę szczegółów które przykuły moje oko :)








A na koniec zajęcie z Tomoko San, która jest po prostu niesamowita, ale to długa historia :)



środa, 4 lipca 2012

Współne cwiczenie wzmacnianiem więzi uniwersyteckich










W połowie czerwca na w klubie KU-TKD odbyło się jak co roku spotkanie uniwersytetów na wspólny trening. To już tradycja kultywowana od wielu lat, zapewne od momentu powstania klubu na KU, czyli już ponad 60 lat.




Wspólny wysiłek, umacnianie więzi ale także spotkanie towarzyskie to podstawa do spędzenia razem całej soboty. oraz spożycia nie tylko jedzenia. Alkohol oraz wspólne posiłki to bardzo ważny i stały element koreańskiej kultury.













Jedzenie niemalże jest tutaj jak kult. Picie także i nieodłącznie jedno jest związane z drugim.







Ale w sumie wypadałoby napisać parę słów o ćwiczeniach. Jak zwykle prowadzący Joo Moo Nim (funkcja menagera w klubie, trudno dokładnie przełożyć to na polski) dał w kość wszystkim na sali. Nie było to takie trudne choćby ze względu na niemiłosierny upał panujący na gym'ie.



Aleeeee........to i tak nie przeszkodziło żeby uczestnikom nie dopisywały humory. Młodość i sprawnosć fizyczna robią swoje. Mordki uśmiechnięte od ucha do ucha. Wcale się nie dziwię, cieszyłam się razem z nimi, mimo iż nie mogłam brać udziału w samych ćwiczeniach.






A tutaj kolega wykonuje swoje popisowe kopnięcia w powietrzu. Aż miło popatrzeć z jaką łatwością mu to przychodzi i jak wiruje w powietrzu. 






Nie od dzisiaj wiadomo że wspólny wysiłek zbliża ludzi. Klub jest jak rodzina. Miałam okazję poznać tam wspaniałych ludzi, którzy sprawili że ten rok był niesamowity.




Niestety był to ostatni wspólny trening w jakim brałam udział na KU. Być może kiedyś jeszcze tu wrócę, do klubu wpadnę poćwiczyć z młodymi. Jako członek klubu, obecnie już senior, mam do tego prawo. Do końca życia już będę członkiem klubu KU-TKD :)






Do zobaczenia kiedyś w KU - TKD !!