Na początek małe przeprosiny wszystkich czytających za brak wpisów w ostatnim czasie. Niestety nawarstwiło się parę rzeczy, w tym miedzy innymi sesja – tym razem o wiele bardziej wymagająca mojej uwagi – wobec powyższego dopiero teraz pojawia się wpis.
Znalazłam chwilkę więc w ramach zaległości opiszę ostatnie zajęcia w semestrze z Teakwondo.
W ramach tych ostatnich zajęć odbył się mały pokaz tego na co stać członków klubu. Dotyczyło to także nas samych – czyli grupki cudzoziemców, która również musiała zaprezentować swoje umiejętności.
Mieliśmy na przygotowanie układu (Poomse) całe 2 tygodnie – uwierzcie mi to tyle co nic, ale jakoś się udało przynajmniej zapamiętać kroki ;)
Poniżej link to całego układu jaki wykonuje profesjonalista, nasz nie wyglądał tak imponująco ale nie zrobiliśmy żadnego błędu, co uważam że należy uznać za duży wyczyn ;)
Mówiąc najkrócej Poomse to sztuka ruchu, doskonalenia właściwych postaw i płynności wykonywania ruchów przy podstawowych technikach obrony czy ataku.
Oczywiście stopni jest wiele, a ich trudność wzrasta. Poomse to podstawowy element egzaminu jeżeli ktoś chce zdawać na stopnie szkoleniowe lub mistrzowskie. Kolejność jest ustalona i nie można zdawać egzaminu bez ukończenia pomyślnie poprzednich stopni.
Ładnie to wygląda, robi wrażenie. Sama byłam zachwycona jak zobaczyłam pierwszy raz układ……. a potem się dowiedziałam że mam go wykonać………… noooo tak………….. widzicie moją minę ;)
Ale okazało się że wszyscy członkowie klubu muszą wykonać odpowiedni układ, co jakoś poprawiło mi humor, choć i tak występ obcokrajowców zawsze chyba napawa Koreańczyków lekkim śmiechem (łatwo im się śmiać, w Korei już w szkole podstawowej – obowiązkowo są lekcje z Teakwondo, wiec odpowiednie ruchy są dla nich czymś naturalnym i trudno im zrozumieć że ktoś nie wykonuje ich prawidłowo ;) w dodatku na niektórych uczelniach wyższych, może uzyskać stopień mgr z Teakwondo, prawda że fajnie :) magister w Teakwondo).
Nasi koreańscy koledzy i koleżanki mieli swoje układy dostosowane do stopnia ich umiejętności.
Pokaz był naprawdę fajny, bardzo sprawnie wszystko wykonali, z odpowiednim wdziękiem, gracją ale także zdecydowaniem jakie także musi się pojawić w tego rodzaju układach.
A na koniec oczywiście mały pokaz walki. Dziewczyny i chłopaki, najlepsi z klubu. Taka mała popisówka ;)
Całym tym popisom przyglądali się seniorzy, byli członkowie klubu, którzy co jakiś czas wpadają i sprawdzają co i jak się dzieje w klubie. Przywiązanie ich sięga już wielu lat, widać na tym przykładzie jak mocno są związani z KU TKD.
A na zakończenie oczywiście wspólne zdjęcie :)
Rocznik 2011 w pełnej krasie :)
Meg, a napiszesz coś o sesji? Jak wyglądają zaliczenia czy egzaminy?
OdpowiedzUsuńJasne jak najbardziej, bo to coś innego od tego co znamy :) muszę się tylko zebrać, bo dopiero co zakończyłam sesję :)
OdpowiedzUsuń